Długo myślałem nad tym czy niepytany powinienem zabrać głos w sprawie czwartkowego wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Odważyć się – jak pisał profesor Barańczak:
„(s)pojrzeć prawdzie w te szare oczy, których z nas nie spuszcza, które są wszędzie, wbite w chodnik pod stopami, wlepione w afisz i utkwione w chmurach (…)”. [1]
Myślę również, że twierdzenie, że wiem, co kobiety czują lub mogą czuć w tej sytuacji jest nie na miejscu co nie oznacza, że – jako prawnik – wyrok TK przyjmuję na zimno i bez emocji, bo tak nie jest. Pozwolę sobie jednak na chłodno przywołać głos mądrzejszych ode mnie, którzy głosząc takie a nie inne wyroki biorą odpowiedzialność za swoje słowa, czynny, a przez to i za ludzi. Prof. Lech Garlicki w 1997 roku złożył następujące zdanie odrębnego do wyroku TK 26/96, które podzielam:
„(…) cechą, która musi przesądzać o odróżnieniu (co nie musi wcale oznaczać hierarchizowania) życia narodzonego od życia nienarodzonego, jest związek tego drugiego z organizmem matki. W normalnych bowiem warunkach biologicznych płód pozostaje – do chwili porodu – w organizmie matki, stanowiąc jednocześnie część tego organizmu oraz twór o samoistnym charakterze. Ciąża oznacza więc pojawienie się szczególnej zależności i szczególnego związku pomiędzy matką a płodem, które nie mają żadnych odpowiedników w innych etapach istnienia człowieka. Matka i dziecko stanowią „dwoje w jednym”, jak to określił niemiecki Trybunał Konstytucyjny i to powoduje, że życia płodu nie można traktować w sposób identyczny z życiem narodzonym, które może już rozwijać się samodzielnie poza organizmem matki. Życie płodu zawsze bowiem będzie tak ściśle powiązane z organizmem matki, że realizacja jej prawa do życia, zdrowia, godności, prywatności czy życia rodzinnego, oddziaływać będzie musiała na sytuację płodu.
Jest to teza zdecydowanie słuszna, gdy za podstawę tego różnicowania przyjąć kryterium „okoliczności” – jest oczywiste, że intensywność ochrony życia ludzkiego może przybierać różną postać w zależności od konkretnej sytuacji i to bez względu na to, czy sytuacja ta odnosi się do ofiary czy też istnieje niezależnie od niej (…) konstytucyjna ochrona życia prenatalnego nie musi mieć wyłącznie symetrycznego charakteru (życie za życie), ale dopuszcza też inne sytuacje, w których zakończenie tego życia jest konstytucyjnie dopuszczalne. Choć więc przerwanie ciąży jest zawsze ingerencją w „istotę” życia płodu, to nie zawsze jest konstytucyjnie zakazane.
W poszukiwaniu wspólnego mianownika dla tych różnych sytuacji, w których wzgląd na ochronę innego dobra niż życie matki uzasadnia przerwanie ciąży należy – jak już była o tym mowa -. powołać zasadę godności istoty ludzkiej.
Z samej istoty tej zasady wynika (..) niemożność żądania od kobiety takich ofiar i poświęceń, które w sposób oczywisty przekroczą zwykłą miarę obowiązków związanych z ciążą, porodem i wychowaniem dziecka.”
Dyskusja na temat prawa aborcyjnego nie może być dyskusją ex cathedra. Trzeba unikać postaw egoistycznych, mówić, że wie się lepiej, bo nikt z nas nie jest wstanie wczuć się w sytuację matki, która dowiaduje się, że jej nienarodzone dziecko jest ciężko chore i umrze nim rodzice będą wstanie poczuć jego ciepły oddech na policzku. I nikt nie mówi o aborcji na życzenie tylko o skrajnych przypadkach, które nie wiedzieć czemu Trybunał Konstytucyjny nie dostrzegł lub nie chciał dostrzec. Kompromisy są zgniłe, ale niosą w sobie jakąś nadzieję, że każdy z nas znajdzie miejsce do życia dla siebie.
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy w świecie czuł się jak u siebie w domu? [2]
Panie Profesorze niestety łudziłem się.
Poglądy zawarte w niniejszym artykule są wyłącznie moją własną prywatną opinią, a nie Kancelarii Radców Prawnych Hryniów, Łebek i Partnerzy, jej pracowników, współpracowników lub partnerów.
[1] Stanisław Barańczak, Spójrzmy prawdzie w oczy [2] Stanisław Barańczak, Jeżeli porcelana to wyłącznie taka