Epidemia koronawirusa skutecznie sparaliżowała sądownictwo w Polsce. Eksperci punktują nasz system prawny za brak m.in. interoperacyjności, zarzucając mu technologiczne zacofanie. Postulowane zmiany w obrębie m.in. procedury cywilnej, które miałyby umożliwić cyfrowe odmiejscowienie rozpraw poprzez organizację wideokonferencji z udziałem uczestników postępowania poza salą sądową, są pożądane. Rodzą one jednak wiele niebezpieczeństw związanych z brakiem fizycznej kontroli nad uczestnikami postępowania.
Mowa ciała uczestników postępowania
W jaki sposób kontrolować mowę ciała uczestników postępowania, w tym ograniczyć możliwości procesowego coachingowania świadków lub stron przez pełnomocników lub osoby trzecie?
W artykule „Epidemia może przyspieszyć informatyzację sądów” autorstwa prof. Gołaczyńskiego i prof. Szostka przytoczono słowa prof. Całkiewicz, która stwierdziła:
„Daleka jestem od stwierdzenia, że mowa ciała jest czynnikiem decydującym o wiarygodności zeznań czy wyjaśnień, ale przecież to, jak świadek czy oskarżony się zachowuje, pomaga w ocenie wiarygodności”1.
Pozwolę sobie, odwołując się do własnych doświadczeń w orzekaniu w Panelu Dyscyplinarnym przy POLADA, który w czasach epidemii prowadzi postępowania w formie wideokonferencji, postawić nieco śmielszą i dalej idącą tezę:
Sukces e-rozpraw, rozumiany jako prawo do rzetelnego procesu, jest uzależniony od zapewniania stronom w toku postępowania gwarancji ochrony procesu przed „procesowym coachingiem”.
E-rozprawy a cyfrowe wykluczenie
Przy obecnych możliwościach technologicznych problemem nie jest videostreaming, ale po pierwsze cyfrowe wykluczenie, które m.in. uniemożliwia wprowadzenie w Polsce powszechnych e-wyborów, a po drugie – wbrew pozorom – brak rozwiązań technologicznych. O ile świadka w trakcie zeznań podczas wideokonferencji można pouczyć o obowiązku trzymania rąk na wierzchu oraz utrzymywania w kadrze kamery całej postury, to w jaki sposób zabezpieczyć postępowanie przed np. drugim monitorem lub suflerem. Nie każdy ma dostęp do kamer 360 stopni, w szczególności, że nawet sale rozpraw nie dysponują taką technologią.
W procedurze cywilnej przywołany problem rozwiązuje art. 151 Kodeksu postępowania cywilnego, który nie pozwala na komunikację zdalną z innego miejsca niż sąd. Trudno jednak zakładać, aby, podobnie jak w przypadku zeznań na piśmie, alternatywą dla e-rozpraw miałoby być wyżej wymienione rozwiązanie, skoro ono obecnie nie zdaje egzaminu. Głównym problemem epidemii jest właśnie kontakt z drugim człowiekiem, więc zamiana sądu na inny sąd nie jest dobrym wyjściem.
E-rozprawa a sprawiedliwy wyrok
Dla jasności nie jestem przeciwny samej idei i potwierdzam skuteczność takiego środka komunikacji w sprawach przed organami quasi-sądowymi. Co nie oznacza, że skuteczność należy przedkładać nad efektywność postępowania cywilnego, gdzie efektem procesu ma być sprawiedliwy wyrok. Procesowy coaching jest problemem.
E-rozprawa nie może dawać uczestnikom postępowania mniejszych gwarancji niż zwykła rozprawa.
Informatyzacja tak, ale nie za wszelką cenę.
1 https://www.prawo.pl/prawnicy-sady/informatyzacja-sadow-zdaniem-ekspertow-moze-byc-przyspieszona-w,499106.html, dostęp: 02.05.2020.