Żyjemy w czasach, kiedy szczególnie dużo mówi się o cenach nośników energii w Polsce i Europie oraz prowadzimy żywiołową debatę na temat możliwości obniżenia tych cen. Jedną z podniesionych propozycji rozwiązania tego problemu była likwidacja tzw. „obliga giełdowego”, która jest przedmiotem nowelizacji ustawy Prawo energetyczne, uchwalonej przez Sejm 29 września 2022 r. Warto zwrócić uwagę, że ustawa ta wchodzi w życie po upływie 14 dni od dnia publikacji w Dzienniku Ustaw. Choć temat jest aktualnie na tapecie, wielu zastanawia się czym to obligo jest i jaki ma wpływ na ceny energii w Polsce. Chciałbym nieco ten temat przybliżyć.
Na początek trochę historii. To, co nosi nieco zagadkową nazwę „obliga giełdowego”, jest ustawowym obowiązkiem sprzedaży energii za pośrednictwem giełdy, którą na obszarze naszego kraju jest Towarowa Giełda Energii (TGE). Założeniami wprowadzenia takiego obowiązku było usystematyzowanie rynku energii i wprowadzenie do niego konkurencyjności. Wcześniej rynek ten w Polsce opierał się na tzw. kontraktach długoterminowych, które miały za zadanie rozbudzenie nieco rynku energetycznego w latach 90. ub. w. poprzez zwiększenie przychodów wytwórców oraz przyspieszyć modernizację systemu energetycznego, cierpiącego na stagnację i pamiętającego czasy PRL-u. Jednak takie rozwiązanie charakteryzowało się brakiem transparentności cen i istotnym ryzykiem ograniczania konkurencji. Pierwsze oznaki konieczności zmian w tym zakresie pojawiły się wraz z wejściem Polski do Unii Europejskiej, kiedy to Komisja Europejska zaczęła się coraz baczniej przyglądać takim kontraktom, uznając je ostatecznie decyzją 2009/287/WE z dnia 25 września 2007 r. za pomoc publiczną w rozumieniu prawa wspólnotowego, a to rodziło z kolei obowiązek zgłaszania takich kontraktów i podlegało ocenie, czy nie są one niedozwoloną pomocą publiczną, co w razie takiego uznania, skutkowałoby koniecznością ich rozwiązania, co mogłoby powodować gwałtowne zachwianie rynkiem energetycznym. Chcąc uniknąć takiej sytuacji, ustawą z dnia 29 czerwca 2007 r. o zasadach pokrywania kosztów powstałych u wytwórców w związku z przedterminowym rozwiązaniem umów długoterminowych sprzedaży mocy i energii elektrycznej (Dz.U. 2007 Nr 130, poz. 905) wprowadzono specjalny program wypłat na pokrycie tzw. kosztów osieroconych, czyli wydatków wytwórców niepokrytych przychodami uzyskanymi ze sprzedaży wytworzonej energii elektrycznej, rezerw mocy i usług systemowych na rynku konkurencyjnym po przedterminowym rozwiązaniu umowy długoterminowej, wynikające z nakładów poniesionych przez tego wytwórcę do dnia 1 maja 2004 r. na majątek związany z wytwarzaniem energii elektrycznej.
Kolejnym krokiem ku rozwojowi konkurencyjności rynku było wprowadzenie w 2010 r. właśnie obliga giełdowego, aby zwiększyć ilość transakcji w oparciu o transparentne stawki. Powstała w tym celu Towarowa Giełda Energii, która stała się istotną areną obrotu nośnikami energii.
Na przestrzeni lat poziom procentowy obliga giełdowego ulegał pewnym zmianom. Na samym początku zdecydowano się wprowadzić 100-procentowy udział dla beneficjentów programu wypłat na pokrycie kosztów osieroconych, dla pozostałych wytwórców udział ten wynosił 15 procent. Jednak w 2016 roku wielu wytwórców, którzy skończyli korzystać z programu wypłat, rezygnowało ze sprzedaży poprzez giełdę, zawierając umowy poza nią. Spowodowało to faktyczny spadek transakcji dokonywanych za pośrednictwem Towarowej Giełdy Energii, co z kolei przyczyniło się do utraty płynności przez TGE. Takie zawirowania przełożyły się na wzrost cen energii na rynku. W efekcie, aby ratować sytuację, zdecydowano się podnieść na 2018 rok udział obliga dla pozostałych wytwórców do 30 procent, ale nie przełożyło się to na obniżki cen energii. W dalszym ciągu prowadzona była debata na temat rosnących cen nośników energii, ostatecznie zdecydowano się w związku z tym na wprowadzenie od 2019 r. obliga na poziomie 100 procent dla wszystkich wytwórców energii, z pewnymi wyjątkami m.in. nie objęto nim tych sprzedawców, którzy swoje umowy na energię zawarli do końca 2018 r. Jak wynika jednak z danych przedstawionych przez Prezesa URE, obligo to w 2019 r. faktycznie obejmowało jedynie ok. 46 procent energii elektrycznej wytworzonej przez sprzedawców, których skontrolował URE, co z kolei stanowiło ok. 36 procent całej energii wyprodukowanej w Polsce.
Od listopada 2021 roku trwa w Europie kryzys energetyczny, spowodowany m.in. ruchami ze strony Rosji, jednego z kluczowych dostawców gazu ziemnego na Stary Kontynent, które poprzez ograniczenie podaży gazu, wpłynęły na gwałtowny wzrost cen energii na rynkach europejskich. Giełdy towarowe poszczególnych krajów Europy są ze sobą ściśle powiązane, a więc wzrost cen na giełdach europejskich przekłada się na wzrost cen na TGE. Połączenie ze sobą rynków energii w Europie sprawia, że inne państwa mogą kupować energię od Polski, a Polska może robić to samo od innych państw. Przekłada się to na możliwość uzupełniania możliwego deficytu energii w poszczególnych państwach, wpływając pozytywnie tym samym na bezpieczeństwo energetyczne. Jednak zarazem łączy ze sobą krajowe rynki wewnętrzne każdego z uczestników rynku europejskiego, co z kolei powoduje, że na finalną cenę na giełdzie energii wpływa nie tylko sytuacja rodzima, ale także ta za granicą. Ponadto polski rynek od lat jest mocno powiązany z rynkiem niemieckim, na co wpływ ma m.in. wielopłaszczyznowa współpraca gospodarcza obu krajów. Z kolei giełdowe ceny energii są ściśle związane ze źródłem ich wytwarzania, przy czym najtańsza jest energia pochodząca z OZE, a najwyższe ceny osiągają obecnie węgiel i gaz. W związku z dekarbonizacją i przechodzeniem na OZE, gaz ziemny miał być przejściowym źródłem wytwarzania energii w krajach UE. Nie powinno tym samym dziwić, że kryzys energetyczny, z którym obecnie się zmagamy, podsycany sytuacją geopolityczną na Starym Kontynencie, powoduje gwałtowny wzrost cen energii na polskim rynku, skoro taki wzrost następuje na innych rynkach europejskich, w szczególności rynku niemieckim.
Stąd powstał pomysł, by zlikwidować obligo giełdowe, pozwalające „odłączyć” wytwórców energii od TGE, pozwalając im na wybór czy chcą dalej sprzedawać energię na giełdzie, czy zawierać kontrakty bezpośrednio z kontrahentami w oparciu o indywidualnie uzgodnione warunki. Wg pomysłodawców tych zmian, ma się to przełożyć na obniżkę cen energii, które mają być uzależnione przede wszystkich od warunków krajowych, a nie głównie od sytuacji w Europie, zwłaszcza na rynku niemieckim. Warto tu wspomnieć chociażby o prowadzonej w Polsce dywersyfikacji źródeł energii, z uwzględnieniem odejścia od gazu z Rosji i sprowadzaniu LNG. Pomysłodawcy wskazują, że skoro na giełdzie o cenie finalnej decydują oferty najdroższe, to w obrocie występują też te tańsze. Ponadto, jak można przeczytać w uzasadnieniu projektu ustawy „tworzy to potencjał do sprzedaży energii elektrycznej po indywidualnych cenach niższych niż cena krańcowa, na przykład w ramach realizacji długoterminowych strategii rynkowych, przy jednoczesnym utrzymaniu presji konkurencyjnej na racjonalizowanie wielkości marży rynkowej, której wzrost powodowałby wzrost cen energii elektrycznej”.
Niemniej jednak, opinie na temat obniżenia cen energii poprzez likwidację obliga giełdowego są zróżnicowane. Przeważają póki co głosy oceniające ten pomysł negatywnie, wskazujące że faktycznie nie doprowadzi to do obniżki cen energii, a nawet jeżeli to by nastąpiło, to skutek ten będzie jedynie krótkofalowy. Z kolei Prezes URE odnosząc się do tego pomysłu, wskazał, że URE „opowiada się za interwencją na rynku energii, która wspiera klienta końcowego, ale nie zaburza sytuacji na skalę europejską, żeby energia nie uciekała z obrotu w Polsce. Interwencja w rynek hurtowy mogłaby sprawić, że energia zacznie uciekać”. Przychodzi nam zatem jeszcze poczekać na rzeczywiste skutki tego rozwiązania.
źródło: www.rp.pl